Nieee…znowu grywalizacja?
Takie czasy:) 70% największych światowych firm planuje wdrożenie w najbliższym czasie projektów grywalizacyjnych. W większości przypadków jest to odpowiedź na potrzeby klientów, którzy wychowali się w świcie gier i globalnych sieci społecznościowych (wg Game Industry Trends 77% w wieku 15-75 lat grało w jakąś grę). Niestety 70% z tych wdrożeń prawdopodobnie zakończy się porażką. Dlaczego? Bo wiele osób myśli, że chodzi jedynie o punkty, rankingi i ładną grafika.
To tak jakby powiedzieć, że e-learning to stojący przodem, gadający przewodnik (Tak to niestety często wygląda i z tym walczymy!:)
Dla mnie głównym celem wdrażania grywalizacji w korporacji (piękne rymy:) jest wzrost zaangażowania pracowników. W ostatnich latach da się wyraźnie zaobserwować jego spadek. Ostatnie badań, które przeglądałem mówiły, że jedynie 10% pracowników przychodzi do pracy z przyjemnością, a 20% jest z niej zadowolonych (szaleńcy?:). Możemy się spytać – i co z tego? Odpowiedź jest prosta – zaangażowani pracownicy są wydajniejsi (nawet o 30%) i są skłonni wykonywać dodatkowe zadania nie wchodzące w zakres ich obowiązków (menedżerom szerzej otwierają się oczy:)
Motywacja zewnętrzna (premie, podwyżki, nagrody etc.) ma bardzo krótkotrwałe działanie. W 2013 roku 70% ankietowanych stwierdziło, że oczekiwane przez nich uznanie nie ma charakteru finansowego (oczy w pełni otwarte:)
Co jeszcze daje nam grywalizacja? Wzrost sprzedaży i portfolio klientów, skrócenie czasu szkoleń i posiedzeń, wzrost lojalności pracowników.
Jak w takim razie rozpocząć grywalizacyjną przygodę?
Przede wszystkim nie koncentrujmy się na narzędziach (punkty, odznaki, rankingi, bonusy etc)
Po drugie, nie starajmy się wdrażać nowych rozwiązań na siłę (w końcu chcemy wykształcić u ludzi dobrowolne zaangażowanie:)
Po trzecie, pamiętajmy o kontekście i nie kopiujmy rozwiązań wdrożonych w innych firmach bo mogą w niej pracować zupełnie inne osoby. Jak powiedział ostatnio jeden z prezenterów na HR Tech Summit – w IT rycerze i misje z zabijaniem smoków załatwiają temat:)
Po czwarte, nie starajmy się nadmiernie iść w rozwiązania technologiczne. Jak się dowiedziałem na spotkaniu z dostawcą, w jednej z sieci hoteli za ranking menedżerski robiła drabina w holu wejściowym z naklejonymi karteczkami z imionami konkretnych osób (działała nawet offline;)
Po piąte, obserwujmy rynek. Spotykajmy się dostawcami. Oglądajmy wdrożenia w Polsce i za granicą i wyciągajmy wnioski czy dane mechanizmy działają czy nie. Czy macie konto w mBanku i bawiliście się ich portalem?
Po szóste, bądźmy kreatywni. Wiele firma stara się wdrażać jakieś formy grywalizacji. Ludzie często zmieniają miejsce pracy i trafiając kolejny raz te to samo lub podobne rozwiązanie, raczej się nie „wkręcą”,
I na koniec – bawcie się! Bo o to chodzi w życiu!:)
Jako akcelerator kreatywności załączam świetny filmik pokazujący jak już niedługo może wyglądać zgrywalizowany świat wokół nas:)
Poradnik jak zacząć z grywalizacją całkiem spoko. Z doświadczenia wiem, że warto zacząć od celów jakie chcemy osiągnąć, tak jak w innych projektach w grywalizacyjnych warto od tego zacząć, żeby wiedzieć gdzie zmierzamy. Potem warto pomyśleć o użytkownikach czyli osobach, które chcemy grywalizaować. Następnie o ich aktualnym sposobie zachowania np korzystania z serwisu WWW czy usługi – ponieważ te zachowania właśnie będziemy zmieniać po to, aby osiągnąć postawione cele. Dopiero wówczas zabieramy się za wdrażanie czy też wybór firmy, która zrealizuje wdrożenie. Na tym etapie powinien powstać projekt lub przynajmniej koncepcja w jaki sposób zachowania użytkowników zostaną zmienione. Po zrealizowaniu wdrożenia, nie mniej ważna od samej realizacji jest ciągła optymalizacja – wiele rzeczy wychodzi niestety dopiero po uruchomieniu, ponieważ mamy do czynienia z ludźmi, a zachowanie tych nie sposób od razu przewidzieć 🙂
PolubieniePolubienie